„Kto nie pamięta historii, skazany jest na jej ponowne przeżycie.”
George Santayana
NEKROPOLIA – MIEJSCE WSPIERAJĄCE PAMIĘĆ
Szczególnym miejscem pamięci są nekropolie. Niektóre, jak paryski Père-Lachaise, wileńska Rossa, czy warszawskie Powązki, stają się chlubą miasta. Pewnie dlatego, że wspierają pamięć o tym, co przeszłe, a ważne.
GDAŃSKI CMENTARZ NA MIARĘ PARYSKIEGO PÈRE-LACHAISE
W Gdańsku brakuje takiego pięknego, dużego, wypełnionego zabytkowymi pomnikami cmentarza. Tym bardziej warto docenić te nekropolie, które miasto posiada: wspaniale położony cmentarz na Srebrzysku, cmentarz w Oliwie, czy najcenniejszą gdańską nekropolię, jaką pozostaje Cmentarz Garnizonowy, który znajduje się przy granicy Aniołków i Śródmieścia nieopodal STORII. Założony ponad 200 lat temu, do dziś opowiada ciekawe historie i odkrywa niejedną tajemnicę związaną z Gdańskiem. Chociaż wiele starych, cennych nagrobków się nie zachowało, wciąż znaleźć tu można intrygujące ślady historii, jak choćby najstarszy gdański grób z 1832 roku.
ALEGORIA MACIERZYŃSTWA
Najstarsza część Cmentarza Garnizonowego znajduje się na górnym tarasie. Wśród tamtejszych grobów wyróżnia się nagrobek z piękną rzeźbą młodej kobiety o łagodnych rysach twarzy. Postać delikatnie się uśmiecha, co wzmaga wrażenie łagodności i zaskarbia sobie sympatię zwiedzających. Ubrana jest w długą, luźną suknię, prawą ręką obejmuje się w pasie, lewą przytrzymuję chustę, która okrywa jej głowę. Poza, zakryte włosy, osłonięcie brzucha i strój kobiety sugerują, że patrzymy na kobietę w błogosławionym stanie. Gdy poznamy historię osoby, która ją odkuła zyskujemy pewność, że rzeźba jest alegorią Macierzyństwa.
Ta niezwykła rzeźba zdobi grób Natalii Przyłuskiej zmarłej 1946 roku, a wyszła spod dłuta córki zmarłej – Marii Przyłuskiej, utalentowanej gdańskiej rzeźbiarki, która wniosła duży wkład w odbudowę zniszczonego w 1945 roku Gdańska.
RÓD PRZYŁUSKICH
Maria Przyłuska pochodziła ze szlacheckiego rodu herbu Lubicz. Przyłuscy, to stary, zasłużony dla Polski ród. Jego członkowie brali udział w wielu wojnach i powstaniach. Teodor Żychliński, badacz dziejów polskiej szlachty, napisał o rodzie Przyłuskich:
„zawsze liczne na ołtarzu Ojczyzny składała ofiary krwi”.
Faktycznie Przyłuscy jeszcze w XVII wieku walczyli z Kozakami i Turkami, a w XIX w. w licznych powstaniach. Służyli w armii Napoleona, a jeden z spośród nich – Stefan, brał udział w oblężeniu Gdańska w 1807 roku i tu poległ. Jest bardzo prawdopodobne, że także spoczywa na terenie cmentarza garnizonowego, który założono właśnie w tym czasie.
RZEŹBIARKA ITA
Maria Przyłuska, zwana przez bliskich Itą, zdecydowanie inaczej rozsławiła rodowe nazwisko. Jej dzieła zachwycają dziś tysiące turystów odwiedzających Gdańsk.
Ciężkie rzeźbiarskie rzemiosło dla tak eterycznej kobiety jak Maria nie wydawało się oczywistym wyborem. Ita była jednak bardzo zdeterminowana i zdecydowana jaką drogę chcę obrać. Ze względu na na kruche zdrowie była to rzeczywiście wyzwanie. Jeszcze przed wojną rodzice, dla ratowania zdrowia wysłali ją do Szwajcarii. I choć studiom artystycznym byli przeciwni to właśnie w pięknej Lozannie zaczęła tworzyć.
NARZECZONA DYPLOMATY
Dalsze plany, zarówno te związane z karierą, jak i szczęściem osobistym, przerwała II wojna światowa. Ita była bowiem narzeczoną dra Tadeusza Lisieckiego, dyplomaty, który w 1938 roku został wicekonsulem II Rzeczypospolitej w Bombaju, gdzie zastała go wojna.
W następnych latach Lisiewicz zaangażował się w pomoc polskim żołnierzom i cywilom przebywającym w różnych częściach Azji. Ratował sieroty z terenu Związku Radzieckiego, organizował leki, żywność oraz transport. Dramatyczne losy dzieci ratowanych z pustyń w okolicach zjawiskowo pięknych miast, wypełnionych błękitnymi kopułami Samarkandy, czy Buchary opisywał we wzruszających listach do Ukochanej i rodziny.
Pracę przerwał w 1945 roku, gdy alianci przestali uznawać rząd polski na uchodźstwie. Tadeusz nie mógł wrócić do Polski rządzonej przez komunistów, w której groziło mu więzienie. Pozostał w Indiach, gdzie pracował jako kierownik laboratorium kosmetycznego.
JEDNAK RZEŹBA
Tymczasem po zakończeniu wojny Ita, zachęcona przez brata, rozpoczęła wymarzone studia artystyczne w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku, która wówczas ze względu na wojenne zniszczenia miasta miała siedzibę w Sopocie.
Ita zaczęła studia od malarstwa, jednak po jakimś czasie zdecydowała o przeniesieniu do pracowni rzeźby. Wprawiła tym w osłupienie brata, który uważał rzeźbienie za typowo męskie zajęcie, tym bardziej niepasujące do jego delikatnej siostry.
Wbrew wszystkiemu Maria w 1954 roku kończy studia, jako czwarty rocznik młodej, ale prężnej uczelni. Wraz z nią studia kończą osoby, które z czasem także zasłyną jako uznani artyści. Są to malarki i malarze: Barbara Massalska, Maria Leszczyńska, Eleonora Baryłko, Urszula Ruhnke Duszeńko, Jerzy Zabłocki i Mieczysław Baryłko.
Maria była dopiero trzecią rzeźbiarką wykształconą w gdańskiej uczelni. Oprócz Przyłuskiej dyplom rzeźbiarza w tym roczniku uzyskał jeszcze tylko Zygmunt Kępski.
Tworzyła w bardzo zróżnicowanym materiale – spod jej dłuta wychodziły rzeźby drewniane, ceramiczne i kamienne. Tworzyła nawet w wyjątkowo twardym granicie, choć przyznawała, że pył granitowy jest wyjątkowo uciążliwy i dostaje się wszędzie. Za szczególnie wdzięczne tworzywo uznawała natomiast… korzenie roślin. Szczególnie lubiła pracować w korzeniach róż.
ODBUDOWA GDAŃSKA
Jeszcze w trakcie studiów wykładowcy Marii włączyli się w wielkie dzieło odbudowy Gdańska, którego zabytkowe centrum zostało całkowicie zniszczone w 1945 roku. Doświadczeni mistrzowie – tacy jak Stanisław Horno Popławski, Józefa Wnukowa, czy Jacek i Hanna Żuławscy – stali się głównymi projektantami dekoracji architektonicznej odbudowywanych kamienic. Do pracy zaangażowali swoich studentów i studentki, wśród których była Maria Przyłuska.
RZEŹBIARSKI SPACER PO GDAŃSKU
Prace rzeźbiarki ozdobiły kilkanaście (sic!) kamienic. Wciąż można je podziwiać wybierając się na przyjemny spacer.
Zaczynamy od kamienicy przy ulicy Długiej 13, sąsiadki Domu Uphagenów, Tu autorstwa Przyłuskiej jest oprawa nadświetla, czyli okna nad drzwiami doświetlającego obszerne sienie gdańskich domów. Artystka wymodelowała tarczę herbową w formie kaboszonu, czyli gładko oszlifowanego kamienia szlachetnego w otoczeniu motywu roślinnego. Kamienica pod numerem 13 może wydać się skromna w porównaniu z następną.
Kolejna to kamienica Czirenbergów przy Długiej 29, jedna z najwspanialszych przy Drodze Królewskiej. Około 1620 roku ozdobiona została medalami z przedstawieniem władców starożytnego Rzymu. Gdańszczanie, jak wszyscy ówcześnie dobrze wykształceni Europejczycy, lubili nawiązywać do dziedzictwa antyku. Na elewacji możemy więc oglądać od góry od lewej Wespazjana, Trajana, Nerona, niżej Karakallę i Oktawię, pod nimi kolejną trójkę: Domicjana, Augusta i Nerwę, niżej Liwię i jej wnuka Klaudiusza, a najniżej syna Liwii Tyberiusza i Walentyna. Później nad portalem umieszczono herb Ferderów, następnych właścicieli domu.
Najsłynniejszą mieszkanką kamienicy pozostaje jednak Konstancja Czirenberg, która – ze względu na swe talenty muzyczne, plastyczne, językowe oraz urodę nazywana syreną Bałtyku. Grała na organach, pięknie śpiewała, malowała i haftowała, czym wprawiała w zachwyt otoczenie. Swą obecnością uświetniała najważniejsze wydarzenia w mieście, w tym wizyty królewskie.
Aby odtworzyć bogatą dekorację kamienicy Czirenbergów potrzebny był cały zespół rzeźbiarzy. Oprócz Marii Przyłuskiej przy elewacji tej kamienicy pracowali rzeźbiarze o dużym doświadczeniu: Adam Smolana, Tadeusz Godziszewski i Dominik Główczewski.
Zespół rzeźbiarzy, w skład którego weszła Ita musiał pracować aby odtworzyć jeszcze bogatszą dekorację Domu Schumannów pod numerem 45 (obecna siedziba PTTK).
Samodzielnie pracowała natomiast nad barokowym szczytem kamienicy przy Długiej 60, uzupełnieniem przedproża przy Długim Targu 7, ozdobnym obramieniu drzwi do piwnicy przy Długim Targu 10, zwieńczeniem kamienicy w formie antycznej amfory z girlandami na kamienicy przy Długim Targu 12, maszkaronami, owocowymi girlandami oraz żeńskimi i męskimi hermami o bujnych kształtach przy Długim Targu 20, rzygaczu (prawym) z przedproża kamienicy przy Mariackiej 48, oraz modelem orła ze szczytu kamienicy przy ul. św. Ducha 103.
Natomiast razem z Alfonsem Łosowskim odtwarzała przedproże przy Długim Targu 14 oraz głowy fantastycznych stworów ze szczytu kamienicy przy ulicy Grobla I 13.
NIE TYLKO GDAŃSK, NIE TYLKO RZEŹBA
Oprócz wkładu w odbudowę Gdańska Przyłuska miała również zasługi w upiększeniu stolicy, gdzie tworzyła w zespole gdańskich plastyków, wykonujących słynne mozaiki zaprojektowane przez profesor Hannę Żuławską w Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej.
Rzeźbienie dla pełnej energii kobiety było jednak za mało wyczerpującym zajęciem, Ita prowadziła więc zajęcia warsztatowe dla dzieci i dorosłych, także w szpitalach. Nie bała się żadnego wyzwania, przez dwa lata wprowadzała w arkana sztuki pacjentów szpitala psychiatrycznego na Srebrzysku.
Po zakończeniu projektów odbudowy Gdańska i Warszawy Ita tworzyła dalej. Jej prace pokazywano na wystawach zbiorowych i indywidualnych w kraju i zagranicą.
OSTATNIE LATA ŻYCIA ARTYSTKI
Maria Przyłuska tworzyła w zasadzie przez całe długie, 95-letnie życie.
Jeszcze w 2003 roku, rok przed śmiercią, odbyła się jej ostatnia wystawa, na której wyznała, że w pracowni ma jeszcze pięć granitowych rzeźb, które musi ukończyć.
Jej narzeczony Tadeusz Lisiecki w 1965 roku zamieszkał w Wielkiej Brytanii, gdzie zmarł w 1978 roku. Zgodnie z ostatnią wolą konsula Ita sprowadziła prochy narzeczonego do Polski, gdzie spoczęły w grobie jego rodziców na cmentarzu Gwiazdy Morza w Sopocie. Po kilku latach pochowane zostały tu również jego siostry: Mieczysława, Henryka i najmłodsza z rodzeństwa Jadwiga, żona Ignacego brata…Ity, który w 1983 roku także został pochowany w grobowcu. Ita, przeżyła wszystkich o wiele lat wszystkich pielęgnując grób aż do swojej śmierci w 2004 roku. Spoczęła w grobie razem z bratem, szwagierką, narzeczonym oraz jego rodzicami i siostrami.
Zapytana pod koniec życia, czy czegoś nie żałuje, odpowiedziała, że tylko jednego – zabrakło jej odwagi aby uciec z kraju i dołączyć do ukochanego.
Autor: Klaudiusz Grabowski, historyk Muzeum Miasta Gdańska